
Prezydent USA wyzwał tych, którzy wzywają do podjęcia dalszych działań w sprawie zmian klimatu, od „spadkobierców wczorajszych wróżbitów głupców”.
Donald Trump zaatakował działaczy klimatu stojąc przed Gretą Thunberg. "Odwieczni prorocy zagłady", mówił Trump, podkreślając potęgę i sukces gospodarczy USA odkąd objął urząd prezydenta. Choć twierdzi, że jest „wielkim wyznawcą środowiska” i chce „najczystszej wody i najczystszego powietrza”, co oczywiście Stany posiadają, z dumą mówił o ekspansji amerykańskiej produkcji ropy i gazu. Na zakończenie dodał, że USA podpiszą projekt posadzenia jednego biliona drzew.
„To nie jest czas na pesymizm. To czas na optymizm. Strach i wątpliwości nie są dobrym pomysłem, ponieważ jest to czas ogromnej nadziei i radości, optymizmu i działania. Aby jednak wykorzystać możliwości jutra, musimy odrzucić wiecznych proroków zagłady i ich przepowiedni o apokalipsie. Są spadkobiercami wczorajszych wróżbitów głupców”.
Przemówienie Trumpa kontrastowało z tym, co wcześniej powiedziała szwedzka nastolatka, aktywistka Greta Thunberg.
„Sadzenie drzew jest oczywiście dobre, ale nie rozwiąże naszych wszystkich problemów. Przestańcie wycinać i wypalać lasy w Amazonii. Moje pokolenie nie poddaję się bez walki" - powiedziała Greta.
Oskarżyła liderów o „oszukiwanie i manipulowanie liczbami”, mówiąc o zmniejszeniu emisji do zera netto, i dodała, że jej wezwania do większego działania były oparte na nauce, a nie na irracjonalnych obawach. Powiedziała, że to nie jest dobry znak, że USA wycofało się z postanowień uzgodnionych wcześniej na paryskim szczycie.
Nagrodzony nagrodą Nobla ekonomista Joseph Stiglitz powiedział później Reuterowi, że przemówienie Donalda Trumpa było „zdumiewające”, dodał - „ Mówi, tak jakbyśmy nie widzieli co się dzieję, na własne oczy".