- Problemy z dostawami sprawiły, że sporo w ostatnich dniach mówi się o +polskiej szczepionce+ przeciw koronawirusowi. Na taki preparat, opracowany w rodzimych laboratoriach i wdrożony przez polski przemysł, nie ma jednak szans
- ocenia dziennik.
Według gazety powodów jest kilka.
Przede wszystkim kosztowałby masę pieniędzy.
Krzysztof Kopeć, prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego (PZPPF) szacuje koszt uruchomienia linii produkcyjnych na kilkadziesiąt, a nawet kilkaset milionów złotych.
Te pieniądze musiałoby wyłożyć państwo, tak jak zrobili to na początku pandemii Amerykanie.
Inwestycja w szczepionkę jest bowiem bardzo ryzykowna.
Kolejnym powodem jest czas.
- Na specjalistyczny sprzęt od producenta czeka się od sześciu do dziewięciu miesięcy. Następnie sprzęt trzeba zwalidować i zakwalifikować, co trwa kolejne trzy do sześciu miesięcy
– mówi Kopeć.
Nawet gdyby teraz rząd znalazł masę pieniędzy, produkcja mogłaby ruszyć najwcześniej za rok. Kiedy będzie już po pandemii.
- Podsumowując: polski preparat kosztowałby masę pieniędzy i wszedł na rynek bardzo późno, co oznaczałoby, że nie znalazłby nabywców. W końcu wszyscy, których na to stać, już obkupili się w dostępne preparaty albo te, które niebawem trafią na rynek. A skoro nie znalazłby nabywców, to nie zarobiłby na siebie
- czytamy.