
Jordan Banks został trafiony przez piorun gdy znajdował się na boisku w Blackpool we wtorek wieczorem.
Chłopaka przewieziono do szpitala, jednak nie udało się go uratować.
Na miejscu wypadku złożono kwiaty, piłki i wyrazy kondolencji.
Jordan grał w klubie piłkarskim Clifton Rangers Junior, który opisał go jako „niezwykłego młodego człowieka”.
W poście na Facebooku klub napisał, że zagorzały kibic Liverpoolu był „błyszczącym światłem i inspiracją dla każdego, kogo spotkał” oraz „silnym, zdeterminowanym i odważnym młodym mężczyzną, za którym wszyscy będą tęsknić”.
„Nie możemy sobie wyobrazić smutku rodziny. Nasze myśli, modlitwy, miłość i uściski kierowane są do jego najbliższych osób, kolegów z drużyny, przyjaciół i trenerów, którzy są zdruzgotani stratą” - dodano.
Klub powiedział, że będzie współpracował z FA w celu wsparcia rodziny i każdego, kogo dotknęła jego śmierć.
W mediach społecznościowych na cześć Jordana publikowano dziewięć piłek nożnych, używając hashtagu #RIPLittleMan.
Na początku tego roku, młody Jordan zebrał 3 tys. funtów na organizację charytatywną zajmującą się zdrowiem psychicznym dla swojego zmarłego wujka, przebiegając 30 mil w 10 dni.
Ku pamięci Jordana utworzono dwie zbiórki charytatywne, na których zebrano ponad 20 tys. funtów.
Średnio w Wielkiej Brytanii co roku od uderzenia pioruna giną dwie osoby.
Simon King, meteorolog z BBC Weather, powiedział, że pioruny nie są rzadkością, zwłaszcza w miesiącach wiosennych i letnich. Szacuje się, że w północnej Anglii we wtorek, między 16:00 a północą miało miejsce około 3 tys. wyładowań elektrycznych.